Po ostatnim Rajdzie Przewodników organizowany przez PTTK Rzeszów miałem nie dosyt po wejściu na Howerle, na szczycie zatrzymała się chmura, zero widoków i zapomniałem aparatu więc postanowiłem przejść pasmo Czarnohory w weekend majowy.
Wyjechaliśmy wieczorem 30 kwietnia w składzie Lidka, Maciek i Ja moim samochodem udając się na przejście graniczne w Krościenku, po odprawie zatankowałem samochód i jedziemy do miejscowości Kwasy. Droga była tragiczna o ile to można było nazwać drogą, czas przejazdu prawiem 11 godzin w trasie. Na miejscu zatrzymaliśmy się przy sklepie aby zrobić zakupy, przy okazji zapytałem właściciela sklepu gdzie można zostawić samochód, on na to że u mnie doba 10 hr, więc czemu nie tanio i bezpiecznie. Po śniadaniu ruszyliśmy na szlak, udając się czerwonym szlakiem w kierunku szczytu Petrosa 2020 m. n.p.m.. Na szlaku zapłaciliśmy wejściówkę do parku za trzy osoby + jeden namiot 60 hr, po drodze spotkaliśmy kilka grup wycieczkowych, po kilku godzinach wędrówki pora przyszła na rozbicie namiotu, Ja byłem przemęczony po podróży więc szybko rozbijamy namiot i trzeba jeszcze ugotować kolację na kuchni. Siedząc na karimatach podziwialiśmy zachodzące słońce nad Świdowcem, widok przepiękny. Następnego dnia po złożeniu namiotu ruszamy na Petrosa i Howerle, po drodze mijamy polany z kwitnącymi krokusami, płaty śniegu. Wejście na Petrosa było bardzo łagodne, ale zejście strome i szybko traciliśmy wysokość. Gdy zeszliśmy do przełęczy ukryliśmy plecaki i atakujemy najwyższy szczy Ukrainy Howerla 2061 m. n.p.m., wejście dość strome, ale co damy radę. U góry bardzo wiało, widoki piękne, ale nie było czasu trzeba wracać do plecaków i iść dalej w kierunku miejscowości Howerla. Wiedzieliśmy że nie dojedziemy więc po drodze rozbijamy namiot, rozpalamy ognisko, kolacja i spanie. Wstaliśmy wcześnie rano aby jak najszybciej dostać się do naszego auta, ale po drodze był sklep jak się nie napić pysznego złocistego napoju, nie dałem rady sobie odmówić tej przyjemności. Po spożyciu idziemy dalej na busa było trzeba czekać ponad dwie godziny więc może uda nam się złapać stopa, po kilku nie udanych próbach zatrzymał się samochód i powiózł Nas do miejscowości Bogdan i stamtąd wzięliśmy taxi i zawiózł za 100 hr do miejscowości Kwasy gdzie czekało na Nas auto. W drodze powrotnej aby oszczędzić układ zawieszenie w moim aucie wracaliśmy przez Węgry, Słowację. Po drodze wziąłem na stopa przemiłą młodą parę która podróżowała z Lwowa aż do Mukaczewa. Pogoda dopisała, widoki piękne, ludzie bardzo mili, dużo osób pytało mnie czy się nie boję jechać na Ukrainę bo tam jest wojna, zaznaczam że w tym rejonie nie ma żadnych zamieszek i warto jechać.
Hej Marian:)
OdpowiedzUsuńPięknie ująłeś w słowa i fotografię ten nasz wyjazd na Ukrainę-jak zwykle zresztą ;)
Nawet nie wiem kiedy znalazłeś czas podczas tej wędrówki na tak ciekawe ujęcia.
Pozdrawiam :-)
lidka